<<< MORTAL KOMBAT MYTHOLOGY: Sub Zero >>>


Krewww... Krewww... Wyrrrwane kręgosłupy i odcięte kończyny...


Tak właśnie można podsumować serię "Mortal Kombat". Została ona zapoczątkowana w latach 90-tych, a była bijatyką bla bla bla... Ktoś nie wie, co to Mortal? Nikt? A ja się produkuję...

Pewnego razu panom z Midway coś strzeliło do główek i postanowili, zamiast trzaskać kolejne części tasiemca, napisać na PSX... platformówkę! Oczywiście - bohaterowie z serii pozostali (choć dodano paru nowych), realia też. Za to rozwinięto fabułę, która wyjaśnia wiele zawiłości świata Śmiertelnej Valki (tak by się tłumaczyło to "K" w "kombat"). Jeśli kogoś to interesuje... Bo co mnie na przykład obchodzi taka walka klanu lin kuei z jakimiś innymi maniakamiw mundurkach jak za czasów Mao? Ano - wielkie, soczyste g... rono. Ważne jest, że wcielamy się w Sub Zero, więc będzie można zamrażać i szpanować blizną.

Łazimy więc skubańcem i toczymy kolejne walki, w międzyczasie skacząc po platformach i zbierając różne badziewia. MKMSZ stanowi bowiem miks platformera z RPG, więc w miarę krojenia wrogów wzrastają nasze umiejętności i poznajemy nowe techniki. Tradycyjnie, wykonanie ich do łatwych nie należy. Do trudnych też nie. Jest niemal niewykonalne - a fatality to koszmar każdego człowieka z pięcioma palcami u dłoni.

Sterowanie jest jednak ogólnie dość udane. Pad reaguje na uderzenia z odpowiednią szybkością, więc nie zdarzy się że wskoczymy w przepaść tylko z powodu zbyt późnej reakcji gry na wciśnięcie klawisza skoku. Choć właściwie i tak wskoczymy. Gra jest irytująco trudna - przykład: idziemy po jakichś występach skalnych, skaczemy z jednego na drugi a tu przed nami kiwające się platformy (wahają się wgłąb ekranu i w jego kierunku). Skok... Piz o glebę. Druga próba: skok... Piz o glebę. I tak dalej... A to wszystko spowodowane kontrastem między postaciami a tłem - wojownicy są zrobieni w 2D, kiedy wszystko inne to rasowy trójwymiar. Wygląda to nawet efektownie, ale niezbyt się sprawdza w praktyce.

Kiedy uporamy się z wahadłami (kurna, kto najpierw powiesił skałę na linach a później ją rozbujał?!? Po co?), docieramy do bossa. Kilka ciosów... I nie żyjemy, po czym znów powtarzamy partię ze skakaniem, bo ktoś genialny ustawił checkpoint dwie mile wcześniej. Po kilkunastu podejściach w końcu można poznać kolejny etap.

Zanim jednak do tego dojdzie, raczeni jesteśmy świetnym filmikiem - i to nie jakimś badziewnym robionym w 3D Studio, ale prawdziwym - z aktorami! Ogląda się to znakomicie, a że wstawek jest sporo, oczy same się śmieją na widok kolejnej. Gra ma u mnie za to plus.

Ocena leci jednak na twarz kiedy tylko spytać o udźwiękowienie. Zawsze była to pięta achillesowa serii - muzyka jest jakaś taka... nijaka. Pitolenie ponure, nudne i bez głębszego wyrazu. Inne minusy - niektórzy bossowie są niemal nie do pokonania. Istnieje na nich jeden, jedyny sposób, który musimy rozgryźć. Ani to łatwe, ani przyjemne. Kolejne: etap podziemny o kolorystyce, że tak powiem, kałnej. Brzydki i nieciekawy. I może deczko za ciężka atmosfera całości, tak że po dwóch godzinkach trzeba sobie zrobić przerwę bo nas ogarniają myśli samobójcze.

Jak to wszystko podsumować? Gra z jednej strony jest długa, całkiem ładna i przyjemna, a z drugiej rzuca kłody pod nogi i straszy koszmarnym udźwiękowieniem. Grywalność na jakieś osiem punktów, grafika na sześć z plusem a dźwięki na trzy. Do tego ocena niżej za przesadzony poziom trudności oraz plus za filmy. Co daje...

-> military <-

Mortal Kombat Mythology: Sub Zero
Midway
Ocena:

5+\10

PLUSY:
+ całkiem ładna
+ mocno grywalna
+ filmy!

MINUSY:
- za trudna
- złe rozmieszczenie checkpointów
- o dźwiękowcu napisano piosenkę (Lady Pank - "Mniej niż zero")
- etap podziemny jest nuuudny i brzydki