<<< MORTAL KOMBAT: DEADLY ALLIANCE >>> Wszedłem do domu i od razu na przywitanie dostałem zjebę od mamusi. Zapomniałem jej powiedzieć, że dzisiaj znowu przyjdzie do mnie paczka. Seniorce oddałem kasę, jednocześnie porywając paczuszke. Udałem się do pokoju. Zamknąłem drzwi. Rozpakowałem "bąbelkową kopertę". Moim przepitym oczom ukazało się kolorowe pudełko z napisem Mortal Kombat Deadly Alliance. Po plecach przeszły zimne dreszcze. Od razu chwyciłem za telefon i przedzwoniłem po mojego kumpla (Hi Żural!). Musisz wiedzieć, drogi czytelniku, że obaj jesteśmy wielkimi fanami i maniakami "Mortala". Nie wiem jak Żural to zrobił, ale po około dwóch minutach stał przed moimi drzwiami. Chłopak pewnie ma jakiś teleport a'la Star Trek. Odpaliliśmy konsolę i ... kopary nam opadły. Po porządnie wykonanym intrze naszym oczom ukazało się menu. Przedtem jednak zostaliśmy poproszeni o wybór trybu w jakim gra ma być wyświetlana (50Hz/60Hz). Pierwszy plus. W menu, tryby takie jak: Arcade, Versus, Practice oraz Options to standardzik. Do naszych rąk oddane zostały jednak jeszcze inne tryby, tj. Konquest, Player Profile, The Krypt oraz Kontent. Te cztery nowości postaram się opisać oddzielnie. "PLAYER PROFILE". To nic innego, jak stworzenie swojego plajera. Wpisujemy xywkę, wybieramy logo i ustawiamy swoje hasło, które będziemy musieli podać przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki. Z tym "passłordem" to chłopaki z Midway troche przegięli. Po co było się z tym srać, nie mam pojęcia. Kiedy stworzymy swego ludka, możemy wybrać tryb KONQUEST. Przeniesie on nas w długą podróż. Będziemy wędrować poprzez ciemne krainy. W śniegu, deszczu, gradzie i wichurze. Będziemy wędrowali i wykonywali różne zadania. Jest to bardzo ciekawy tryb, gdyż to właśnie w nim możemy nauczyć się grać daną postacią. Np. wybieramy Sub-Zero i, po kolei wędrując do następnych plansz, wykonujemy ciosy i kombosy. Żeby nie było za łatwo, jesteśmy ograniczeni czasowo a przeciwnik, na którym się wyżywamy, nie zawsze stoi w miejscu i bezczynnie czeka na swój koniec. THE KRYPT, to jeden z ciekawszych i fajniejszych trybów w grze. Po jego wybraniu zostajemy przemieszczeni do ogromnej, ciemnej i cuchnącej komnaty, w której ustawione są... trumny! Tych drewnianych "pudełeczek" jest ponad sześćset. Poustawiane są one w kombinacji alfabetycznej (AA,AB,AC,BA,BB,BC itd.) Na otworzenie każdej trumny potrzebujemy odpowiedniej ilość pieniędzy, które zdobywamy w trybie KONQUEST i ARCADE. Jednak, żeby znowu było trudniej, do zdobycia mamy różne odmiany monet. Czerwone, zielone, niebieskie, złote, srebrne i szare. W trumnach do kupienia są: nowe postacie, dodatkowe stroje, filmiki, areny i masa innych pierdół ufundowanych przez firmę Midway. Do kupienia jest także parę pustych sarkofagów, ot taki żarcik programistów, za który notabene każdy z osobna powinien dostać w ryja. Przedmioty zakupione w THE KRYPT dostępne są w trybie KONTENT. Możemy tu pooglądać kupione tapetki, grafiki, filmy a także poczytać trochę o postaciach i o arenach na których przyjdzie nam staczać walki. Jako dodatek autorzy wrzucili dwa dłuższe filmy. Jeden z nich to historia serii MK, a drugi to skrótowe przedstawienie jednego dnia z pracy nad MK:DA. Możemy tu także obejrzeć teledysk "IMMORTAL" grupy ADEMA. Ja tam ich nie znam, ale chłopaki nawet nieźle grają. Tylko wokalista ma ryj jakby sztachetką na wiejskiej dyskotece dostał. W nowym Mortalu do naszej dyspozycji oddanych zostało dwudziestu zawodników, plus dwóch ukrytych Bolków. Ze starej ekipy wymienić można takie postacie, jak: Jax, Sonya, Sub-Zero, Scorpion (mój ulubiony), Shang Tsung, Kano, Cyrax, Johnny Cage, Raiden, Reptile, Kitana oraz Kung Lao. Ci "nowi" to: Hsu Hao, który wygląda jak pedał, w dodatku nosi na głowie jakąś gejowską, czerwona czapeczkę (LOV, spodobałby Ci się;) {Właśnie go sobie wyobrażam i trzymam rękę w gaciach - LOV}. Mavado, facecik w czarnym skórzanym płaszczu a la Masmix. Kenshi, koleś w obcisłym lateksowym wdzianku i czerwoną opaską na oczach. Frost, czyli żeński odpowiednik Sub-Zero. Nitara, całkiem powabna... wampirzyca, z ogromnymi skrzydłami na plecach. Drahmin, koleś po przejściach, obdarty ze skóry, występujący w towarzystwie chmary unoszących się nad nim much. Oraz Bo, Rai Cho, prawdziwy hardkorowiec, lubujący się w piciu alkoholu, puszczaniu pod siebie pawia, oraz częstym spalaniu bąków podczas walki. Każda z postaci posiada charakterystyczne dla siebie style walki. W czasie bitwy nasz "fajter" może przyjąć trzy postawy. Dwie z nich służą do tradycyjnych ciosów przy pomocy rąk i nóg. Trzecia zaś umożliwia nam pranie się broniami białymi. Patent z "czwórki" sprawdza się tu znakomicie. Różnego rodzaje miecze, kijki, sztylety itp. to strzał w dziesiątkę. Akcja staje się dzięki temu bardziej dynamiczna i niebezpieczna. W dodatku nasza postać po przyjęciu na ryja gradu ciosów nie traci broni, tylko cały czas dzierży ją w łapie. Niektóre postacie mają możliwość wbicia broni w bebechy przeciwnika. Co do ciosów, to są one bardzo zróżnicowane. Każda z postaci posiada charakterystyczne dla siebie combosy, rzuty oraz ciosy specjalne. Te ostatnie to nic innego jak różnego rodzaju firebolty, zamrażania czy inne nadpalanie przeciwnika. Co do rzutów, to programiści dali troszkę ciała. Nasza postać ma do dyspozycji tylko jeden przechwyt. Nic więcej. Co prawda są postacie, które mają ich więcej, ale to wyjątki pokroju Jaxa i pedalskiego Hsu Hao. Fatality, czyli wizytówka serii. W Deadly Aliance potraktowano ten temat z buta. Tak jak w przypadku rzutów, każda z postaci dostała jedynie jednego fatal. W dodatku są one teraz dużo łatwiejsze do wykonania. Nie liczą się już takie szczegóły jak np. odległość (moim zdaniem to dobrze - military). Na pewno nowością są reversale oraz możliwość swobodnego przemieszczania się po arenie (nie to co niepełne side stepy z MK4). Panowie programiści po prostu sobie polecieli. Jak ich spotkam na mieście to mają w ryja, he he. Oprawa audio - wizualna po prostu powala. Grafika jest piękna i pełna szczegółów. Dawno nie widziałem tak ładnie wykonanych postaci. Ich stroje powiewają na wietrze, a po walce na ciele widoczne są różne zadrapania i sztyn (nie wiedziałem, jak to poprawić, więc zostawiłem... - military) na ryjach. Efekty specjalne towarzyszące wykonywaniu ciosów specjalnych, czy rozbłyski podczas walki przy pomocy broni, po prostu kopią zady. Także areny, na których przyjdzie nam stoczyć mordercze walki, wykonane są bardzo dobrze. Występują na nich elementy, które można rozbić w drobny mak. Wygląda to naprawdę świetnie. Wyobraźcie sobie, że pierzecie się z kumplem po mordach. Nagle jedna postać pod siłą ciosów odlatuje do tyłu, rozbijając starożytne posągi stojące za nią. Nie dość, że wznieca przy tym tumany kurzu i gruzu, to jeszcze tryska krwią na prawo i na lewo. Wszystko to w super płynnej animacji, zero zwolnień i szarpnięć. Muzyczka, szczególnie w menusach, jest mroczna i klimatyczna. (w pokoju z kryptami można dostać zawału;). Podczas walk mjuzik jest szybszy. Dynamiczne rytmy mają pozytywny wpływ na rozgrywkę. Reszta dźwięków jest w porządku. Jęczenie postaci czy odgłosy broni to miód dla uszu;). Nie zmieniło się natomiast nieśmiertelne i kultowe "Finish him/her", "Round one, fight !" itp. I bardzo dobrze. Także pan Ed Boon (twórca serii MK) dalej bawi się w podkładanie głosów dla Scorpiona:). Wspomnę jeszcze o sterowaniu. Drugi Dual Shock nadaje się znakomicie do tych Mortalowych pojedynków. Pad jest dobrze obłożony, ale jakby komuś nie pasowało, to istnieje opcja samodzielnego zdefiniowania przycisków. Na koniec zostawiłem sobie mały bonusik, a mianowicie dwie mini gierki, występujące w trybie ARCADE. TEST YOUR SIGHT i TEST YOUR MIGHT. Pierwsza to ćwiczenie umysłu i szybkości/spostrzegawczości. Mamy cztery (lub więcej, w kolejnych poziomach trudności) kubki. Pod jednym z nich ukryty jest znaczek MK, a inne są puste. Następuje zwolnienie maszyny losuj... Ekhm. W pewnym momencie kubki przesuwają się po stoliku, a kiedy staną w miejscu masz pięć sekund na odgadnięcie w którym kubeczku ukryty jest logos MK. Oczywiście trafny wybór premiowany jest nagrodą pieniężną. Drugi tryb to test wytrzymałościowy. Przed graczem na dwóch cegłach ustawione zostają: cegły/bambusowe kijki/metalowe pręty itd. (w zależności od poziomu trudności) Naszym zadaniem jest przełamanie ręką, nogą lub głową owych przedmiotów. W jaki sposób? Ano zapełniając pasek energii, klepiąc przyciski na Jana. Po załadowaniu paseczka uwalniamy energię guzikiem R1 lub L1 i po sprawie. Jak się uda, kasa jest nasza, a jak nie... hmmm. Radzę zobaczyć na własne oczy. Kończąc tą recenzję powiem, iż obawiałem się, aby panowie z Midway nie poszli na łatwiznę i nie stworzyli jakiejś kapowatej klepanki. Tak się jednak nie stało i pomimo kilku wpadek, stworzyli naprawdę wspaniałą grę. Nowy Mortal zasługuje na miano mistrza w swoim gatunku. Przynajmniej ja tak uważam, gdyż jedynie on (i DOA2) zdołał mnie przykuć do telewizora na bardzo długo. Polecam każdemu, a w szczególności fanom serii MK. Naprawdę warto. Spadam powyrywać trochę kręgosłupów. ->Grochu<- Wydawca: Midway Rok produkcji: 2002 Miejsce na karcie pamięci: 72 KB Plusy: + różnorodność ciosów + krwawa rozgrywka + grafa, muza + klimat + czas zabawy Minusy: - Tylko jeden Fatal na postać - Tylko jeden rzut na postać - A w mordę kcesz ??? Grafika: 10 Muzyka: 9 Grywalność: 9+ Ocena: ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |