<<< THE ITALIAN JOB >>>


Pościgi po zatłoczonych ulicach, gliniarze gęsto siedzący nam na ogonie próbujący zepchnąć nas z drogi i zakończyć szarżę, przechodnie zgrabnie i z pełnym przerażeniem uciekający spod mask aut. Te wszystkie akcje odbywające się w scenerii wielkich i znanych miast przywołują dreszcz emocji i automatycznie przykuwają uwagę. Takie przygody przeżyliśmy już przy okazji pojawienia się na rynku świetnego DRIVER'a, który dał hasło innym twórcom gier. SCI podchwyciło pomysł i zabrało się za tworzenie gry mającej zdetronizować Tanner'a i jego historię. Tak powstał THE ITALIAN JOB, gra będąca niemal kalką wszystkich gier zaliczających się do tego gatunku produkcji...

Gra rozpoczyna się od wyjścia na wolność głównego bohatera - niejakiego Charlie'ego. To właśnie w jego skórę wchodzimy grając w TIJ. O jego przeszłości zbyt wiele powiedzieć się nie da, można jedynie wywnioskować, że gość pracował dla gangu jako kierowca i został pewnego dnia złapany. Swoje już odsiedział i wraca do starego nałogu jakim jest łamanie prawa. Cóż ja mogę o tej postaci powiedzieć? Że jest trochę naciągana - żadnych ciekawych zarysów, jakichś tajemnic, dosłownie nic. Wychodzi z pudła i wraca do gangu. Naiwne to...

Jak w każdej grze naszym celem jest 'odpracowywanie' najprzeróżniejszych misji, tutaj wykonywane poprzez przejechanie z punktu A do punktu B w określonym limicie czasowym. Patent znany, sprawdzony i... oklepany. Pojawił się w obu częściach DRIVER'a i w paru innych grach, dlatego też każdemu się on znudził. Teraz Gracze oczekują czegoś więcej aniżeli samego jeżdżenia 'z tego miejsca w tamto' co i rusz nerwowo spoglądając ile to czasu jeszcze zostało. TIJ stoi w miejscu (a właściwie cofa się), gdyż inne gry już zdążyły jakąś innowację wprowadzić, ta natomiast zerżnęła wszystko z innych produkcji nie wnosząc nic od siebie. Nawet same nakreślenie misji jest mierne - odbić kogoś z więzienia, zawieźć kobietkę do meliny, zniszczyć furę pewnego jegomościa... To wszystko już było, to się przejadło, znudziło.

Po grach tego typu przede wszystkim oczekuję klimatu: kołpaków latających dookoła, wycia syren, pisku opon, czerwono-niebieskich 'kogutów' kłujących w oczy, szaleńczej jazdy. Niestety, TIJ przechodziłem i przechodziłem, lecz żadnych 'pozytywnych fluidów' wyciekających z gry nie złapałem. Po prostu misje przechodziłem jakby z musu, zupełnie nie mogąc wkręcić się w klimat. I właśnie to mam jej głównie do zarzucenie - ta gra jest pusta, wyprana z radości dających Graczowi po jej ukończeniu. Grę przejdę, odłożę na półkę i zapomnę o niej, prawdopodobnie do chwili sprzątania pokoju.

Jako Charlie zmierzyć nam się przyjdzie z zadaniami odbywającymi się na trzech terenach: w Londynie, Turynie i Alpach. O tym aspekcie mogę już mówić trochę cieplej, chociaż tutaj fajerwerków też nie zobaczysz. Każdy teren jest specyficzny i podobny do tego w rzeczywistości. W Londynie jeździmy lewym pasem, spotkać możemy wielkie czerwone autobusy i ogólnie można poczuć się jak angielski arystokrata. Podobnie jest z resztą lokacji. Jednak każdy fan DRIVER'a zapewne tylko splunie na te tereny, gdyż tu jest... strasznie wąsko, sterylnie i kolorowo! Drogi mało zatłoczone, na chodnikach pusto, nie napotkasz żadnych wariatów drogowych (prócz Ciebie), wszystko jest spokojne. W miastach znajduje się bardzo mało uliczek, zaułków, skrótów umożliwiających efektowne i szybkie zgubienie policji siedzącej nam akurat na karku. Kolory, choć jest ich dużo, przeważnie są mętne i powodują znurzenie... Przez te elementy miasta są sztuczne, życie w nich toczy się według z góry ustalonych 'ścieżek' programistów a nie według płynącego czasu.

Kiedy pierwszy raz odpaliłem grę, postanowiłem sprawdzić, czy TIJ dorównuje DRIVER'owi pod względem destrukcji. Producenci zapewniali, że TIJ przebije DRIVER'a pod względem systemu kolizji. Ale byłem naiwny wierząc im na słowo. System i wizualizacja uszkodzeń nie została w ogóle uwzględniona, dlatego też możesz do woli walić samochodem o mur a temu nawet nie przechyli się zderzak! A fizyka zderzenia jest po prostu tragiczna - uderzamy w inny pojazd i odbijamy się od niego! Jeeezu, taka gra nie powinna się w ogóle pojawiać, a jakby tego było mało, takich zagrywek jest jeszcze więcej.

Skoro chłopaki nie przyłożyli się do ogólnej formy gry to może przynajmniej dopracowali oprawę audio/wizualną? Nic z tego! Grafika jest bardzo kiepska, pikseloza 'zadziwia' nas na każdym kroku, wszystko zostało okropnie przedstawione i - jak już wspominałem - jest za kolorowo. Tak samo źle jest z muzyką, która w ogóle nie pasuje do wydarzeń i klimatu tamtych lat.

Czy ta gra w ogóle ma jakieś zalety?! Według mnie - nie. TIJ jest tak skopana, że każdy powinien trzymać się od niej z dala, gdyż panowie twórcy to totalne beztalencia growe nie potrafiące ani zaproponować Graczom ciekawej historii, ani stworzyć znośnych postaci, ani wymyślić czegoś nowego, swojego (jest jedynie nowa metoda policji w zatrzymaniu Cię poprzez spisanie numerów blach, co bardziej wkurza niż zachwyca), ani okrasić gry ładną lub chociażby znośną grafiką i muzyką. Liczne wady, które zawarte są w grze a ich nie wymieniłem (kosmiczny ręczny hamulec; gliniarze reagujący lepiej niż McRae na trasie) jeszcze bardziej dobijają tę pozycję. Co mogę powiedzieć? Jest mi bardzo przykro, gdyż nastawiłem się na świetną rozgrywkę a otrzymałem gniota. Jeśli ktoś będzie chciał Ci dać, nawet za darmo, 'Włoską robotę' - daj mu w ryj, ale tak mocno, z jajem. No i skombinuj sobie (o ile jeszcze nie masz) DRIVER'a, obojętnie którą część.

Producent: SCI
Gatunek: wyścigowa gra akcji
Grafika: 4
Muzyka: 3

PLUSY:
+ na upartego można pograć przez chwilę

MINUSY:
- wszystko!

Ocena: 4

-> Devil, Łódź <-