<<< TIME SPLITTERS 2 >>>


Muszę się wam przyznać, że w pierwszą część TS zagrywałem się jak dziki. Toteż na sequel tejże gry czekałem z jęzorem wywalonym do pasa. Bałem się tylko, żeby panowie z Eidios nic przypadkiem nie spieprzyli i nie uraczyli mnie odgrzewanym kotletem. Czy warto wydać na Time Splitters 2 ciężkie pieniądze ? Czy Antonio Mahuja Posampas wreszcie zdobędzie serce Luse... ekhm zapraszam do lektury.

Po pierwsze jak zwykle obwąchałem pudełko i płytkę, a następnie zabrałem się za lekturę instrukcji. Tak się składa, że nic ciekawego się z tej książeczki nie dowiedziałem a jedynie wyczytałem np: jak podłączyć kartę pamięcki do Konsoli. Standardzik.

Po odpaleniu płytki i szybkim intrze moim oczom ukazało się menu. Proste, przejrzyste i utrzymane w ciekawej kolorystyce. Na początku poproszono mnie o stworzenie swej postaci. Ograniczając się do wpisania swojej xywy stworzyłem swojego bolka. Od razu bez namysłu odpaliłem tryb Story, który wciągną mnie nie wąsko. Sytuacja przedstawia się tak: Tytułowi Splittersi, czyli Ci źli, którym należy skopać tyłki, podwędzili maszynę czasu czy coś w tym stylu. Rozebrali ja na części i porozżucali w różnym... czasie. Ty jako ten dobry musisz przy pomocy odpowiedniego portalu odnaleźć wszystkie części przy okazji kopiąc tyłki napotkanym przeciwnikom (w tym Splitersów:)

Lokacji, w których będziesz siał zniszczenie jest sporo. Pradawne świątynie Azteków, lodowe pustynie Syberii, Chicago lat trzydziestych czy stacja kosmiczna Splittersów. A to jeszcze nie wszystko. Co powiesz na szaleńczy rajd poprzez dziki zachód z rewolwerem w łapie? W każdej z nich oprócz głównego zadania, czyli odlalezienie jednej części ze wspomnianej maszyny czasu, będziesz musiał wykonac masę dodatkowych questów. Szczególnie spodobały mi się misje w katedrze Notre Dam w roku 1650-ym. Tu dodatkowym zadaniem było uwolnienie ponętnych półnagich panienek z rąk ochydnych ząbiaków. Nie powiem ciekawe, bardzo ciekawe.

Wraz ze zmianą lokacji i czasu zmieniają się także nasze bronie. Tak, tak. Na dzikim zachodzie obowiązkowa młucka z rewolwerami w łapie. Nie są obce tu także dynamit i dwururka oraz strzelba snajperska. W czasach teraźniejszych i przyszłych przyjdzie Ci się pobawić ogromnymi gunami plazmowymi, laserami, karabinami maszynowymi, snajperkami z celownikiem na podczerwień, strzelbami, granatami, minami przeciwpiechotnymi, miotaczami ognia, czy w końcu wielkimi wyrzutniami rakiet z samonaprowadzającymi pociskami. Będziesz mógł skorzystać także z gdzieniegdzie porozstawianych działek. Przyjdzie Ci przy ich pomocy ściągac nieprzyjacielskie statki ufo itp.

Przejdę teraz do najlepszej części gry, a mianowicie trybu dla wielu graczy. To nic innego jak split screen dla dwóch lub czterech pomyleńców. Musisz jednak wiedzieć drogi czytelniku, że jest to najbardziej dopracowana część gry, która daje największą dawkę miodu i adrenaliny. Do gry możesz oprócz siebie i qumpla(li) zaprosic boty. Na trybie easy to tylko popierdółowate przeszkadzajki wymachujące pistoletami i oddające strzały ostrzegawcze w powietrze. Jednak, wraz z podniesieniem poziomu trudności ich gra zmienia się diametralnie. Skurczybyki na prawde są inteligętne. Chowają się za przeszkodami terenowymi, strefują, podnoszą i odrzucają twoje granaty czy w końcu rzucają w twoją strone śmiesznymi wyzwiskami. Na trudniejszych poziomach z botami bra się bardzo przyjemnie. Jednak prawdziwa rozpierdziuch zaczyna się gdy do zabawy zaprosimy kumpli. Nie ma to jak gra z żywym przeciwnikiem. Możemy zagrać wtedy w teamach lub pouganiać się za flagą. W każdej chwili możesz także sprzedac ciosa w ryj qumplowi obok, co by za dobrze mu nie szło:). Jest młodzieżowo he he. Po każdym starciu dostajemy tytuły w zależności jaką strategie gry obraliśmy. Jeżeli przez cały czas skupialiśmy się na unikaniu kul przeciwnika i ciągłej ucieczce zostaniemy okraszeni mianem tchórza.

Miłą niespodzianką jest wrzucenie do gry edytora plansz. W każdej chwili możemy stworzyć swoją własną mapkę. Wrzucic na nią wszystkie rodzaje broni (no przesadzam:), wieżyczki strzelnicze, masę apteczek itp. Edytorek jest bardzo prosty w obsłudze i już po parunastu minutach można stworzyć naprawdę świetną mapkę. Możemy tworzyć plansze jedno poziomowe lub dwupoziomowe. Te drugie są troszeczkę trudniejsze jednak, jak już wspomniałem to kwestia paru chwil. W edytorku możemy też zmienić oświetlenie itp.

Ciekawym dodatkiem, jest bonusowe menu w którym zapoznajemy się z postaciami którymi przyjdzie nam kierować i które zdobyliśmy w oddzielnym trybie "czelendż". Krótki opis i zabawna charakterystyka. Do twojej dyspozycji oddane zostały także różnego rodzaju statystyki. Będziesz mógł sprawdzić ile dotychczas zabiłes ludzi, ząbiaków czy zwierząt. Jaką bronią najczęściej się posługiwałeś, czy ile czasu spędziłeś na grze w TS2. Śmieszne i ciekawe.

Od razu po uruchomieniu gry w oczy żuca się ostra jak żyleta grafika. Teksturki są w wysokiejrozdzielczości a animacja popierdziela ze stałą szybkością 60fps-ów i nie zwalnia nawet przy podzielonym ekranie. Postacie i przeciwnicy wykonani są z dużą dbałością o szczegóły i co najważniejsze wspaniale się poruszają. Mapy są duże i piękne. Muzyka wpada w ucho. Jest inna dla każdej z epok. Najważniejsze- sterowanie. Celowanie, chodzenie i strafowanie za pomcą obu gałek analogowych do najłatwiejszych może nie należy. Jednak po paru dniach kiedy nabieżemy doświadczenia staje się całkiem przyjemne.

Na zakończenie powiem, że Time Splitters 2 bije na głowę mase innych FPP-ków z pieca. Niepowtarzalny klimat, szybka akcja, masa broni, piękna grafika i ultra płynna animacja. Zdecydowanie polecam każdemu Graczowi. Właśnie m.in. dla takich gier powstała Konsola PS2. Panowie z Eidios mają u mnie duży browar (ofkoz bezalkocholowy).

-> Grochu <-

Wydawca: Eidios
Rok produkcji: 2002
Miejsce na karcie pamięci: 150 KB

PLUSY:
+ tryb dla wielu graczy
+ klimat !!!!
+ grafika, muzyka
+ przyjemne sterowanie

MINUSY:
- Tjaaa a LOV nosi różowe stringi :)

Grafika: 9+
Muzyka: 8
Grywalność: 10

Ocena: 9+