Lord of the Rings - Fellowship of the Ring

Na początku 2002 roku wszedł na ekrany kin film P.Jacksona "Władca Pierścieni". Wraz z nim rozpoczęła się wielka kampania marketingowa. Są albumy, gumy, żelki i wafelki ;), a z poważniejszych rzeczy- Gry. Także n GBA ukazać się mają 3 pozycje. Pierwsza (którą zrecenzuje) oparta jest tylko na pierwszej części, druga na pierwszej i drugiej (Two Towers) zaś trzecia na innej powieści Tolkiena (lecz dziejącej się w tym samym świecie i wiążącej się z LOTR) - Hobbicie. Pierwsza gra, którą mam zarazem wątpliwą przyjemność recenzować, wyszła spod skrzydeł Vivendi Universal. Włączamy grę, rzucamy okiem na opcje (chociaż, niestety, raczej nie ma na co) poczym klikamy magiczny przycisk - Start. Od razu ukazuje się urocza scena przyjęcia Bilba, której jednak ktoś nie znający powieści ni w ząb nie zrozumie. Bilbo mówi parę słów (około 90% mowy pożegnalnej wycięto) po czym znika, ku strachu i zdziwieniu 144 gości (swoją drogą doliczyłem się najwyżej 20). Potem jeszcze spotkanie Bilba z Gandalfem, oddanie Frodowi Pierścienia, po czym kilkanaście lat mija równie szybko jak urodzinowe przyjęcie - i już odchodzimy z BagEnd. I do razu można stwierdzić - grafika zawodzi. Gandalf rzeczywiście był zgarbiony, ale graficy i animatorzy stanowczo przesadzili - w grze czarodziej przypomina bardziej literę "c" w kapeluszy niźli czarodzieja. Dobrego słowa nie można też powiedzieć o hobbitach, którzy zresztą zbyt hobbiccy nie są. Bardziej przypominają orków w maskach gazowych. Budowa postaci jest także nieproporcjonalna, Złota Jagoda wygląda jak by miała z 211 cm wzrostu, za to Tom Bombadil bardziej przypomina jakąś postać z filmu rysunkowego (od biedy - Gumisie:)). Zdecydowanie lepiej prezentuje się muzyka - ścieżki dźwiękowej słucha się przyjemnie, nieźle buduję napięcie - w przeciwieństwie do dźwięków, których najwyraźniej nie ma. Mimo to odgłosy jakie w trakcie gry wydaje nasz GBA prezentują się znacznie lepiej niż grafika. Teraz o kwestii najważniejszej - czyli grywalności. Ze smutkiem trzeba tu przyznać, że jest ona, delikatnie mówiąc, mierna. Od razu rzuca się w oczy że autorzy próbowali na siłę wzbogacać grę, co, de facto, dało efekt odwrotny do zamierzonego. Bowiem gra została wzbogacona o zadanie, które można określić jednym słowem - głupie. Musimy więc, aby trochę podreperować budżet, nosić listy od pani [xxx] do pana [yyy], czy też odwrotnie. Walka także nie należy do najlepszych elementów gry. Jest bowiem bardzo uboga i wręcz banalna. Jedynym urozmaiceniem jest w tym elemencie obecność postaci Gandalfa. Niestety, gra w całości jest bardzo nieudana i (mimo kilku niezłych elementów) zasługuje na co najwyżej 3/10.

Mithrandir