Moje TOP10 gier na PC

Moje TOP10 gier na PC, to bardziej retro-wspominki z tamtych lat, niż mini-recenzje. Raczej nie znajdziesz tu moich odczuć, jak dziś gra się w dany tytuł – bo ja w te gry grałem ostatnio 10-20 lat temu. Są tu gry, jakie zebrałem i mam je fizycznie na płytach, ale także znalazł się rodzynek tylko online. Ok, lecimy w kolejności alfabetycznej.

Diablo (1996)
Najstarsza z moich gier (rocznik ’96). Grałem w Diablo po raz pierwszy jakoś pięć lat od premiery, w kafejce internetowej. Chyba nawet przegrałem sobie u nich płytkę za symboliczną kwotę. Z gry wylewa się mroczny klimacik, motyw przewodni na gitarze wbija się do głowy (znajomy nauczył się grać:), za to sama rozgrywka jest dość łatwa i przyjemna. Schodzimy do lochów, coraz to niżej, by na końcu stoczyć walkę z tytułowym Diablo. Nie ma tu zaawansowanych questów, znaczących wyborów w dialogach, szukania kluczy by przejść dalej. Po prostu czyścimy mapę z potworków i jednocześnie podnosimy level.
Po latach kupiłem oryginał, a i nawet wyszło nieoficjalne spolszczenie (jest dubbing!).

Diablo (1996)
Jeśli dodamy do tego mapę, to mało co widać gry właściwej.

Grand Theft Auto Vice City (2003)
Kiedy grało się w GTA2 z widokiem „od góry” nie myślało się, że „trójka” będzie już w pełnym 3D. Trójka taka właśnie była. Zrewolucjonizowała gatunek sandboxów, gdzie mieliśmy całe miasto do zwiedzenia w trzech wymiarach. Natomiast późniejsze, nowsze Vice City było dla mnie jeszcze lepsze, przez klimat lat ’80 i świetną ścieżkę dźwiękową. No i mieliśmy tu motory, helikoptery i motorówki, czego nie było w poprzedniej części.
W grę grałem z kodami, trainerami – i raczej dużo godzin poszło na zwykłym jeżdżeniu po mieście, słuchaniu radia, szukaniu ukrytych paczek (czy co to tu było), robieniu ogólnej rozpierduchym niż na wykonywaniu misji.
Obecnie mam Vice City na telefonie, PC i chyba skuszę się na nowe-zabugowane wydanie z Xboxa Series.

Grand Theft Auto Vice City (2003)
Jazda na motorze + strzelanie nie było zbyt intuicyjne.

Larry 7 Miłość na Fali (1997, 2000 PL)
Pierwszy mój kontakt z Larrym (jak to brzmi…), to reklama gry w gazetce Play, bądź Click. Piękna, kolorowa grafika niczym z animacji Disneya (?), cena 69 złotych, polski dubbing z Jerzym Sthurem… nom, tego nie miałem na PlayStation. Więc kiedy rok później miałem już peceta, pożyczyłem grę od kumpla i sobie przegrałem. Niestety, cena czystej płytki dla gówniarza, to wciąż mniej niż 7 dyszek za oryginał w kartonowym pudełku.
Pierwsze odpalenie? Nawet nie wiedziałem, że kursor przypomina kondona… no bo skąd miałem wiedzieć. Kumpel od którego miałem grę mi to powiedział, ale on miał starszego brata.
Sama gra to klasyczna przygodówka point’n’click. Niby jest klasycznie (gra w oryginale wyszła w 1997 roku, polska wersja 3 lata później), to jednak dla dzieciaka który do niedawna grywał na pleju, była to nowość. Czytam dziś w recenzjach, że animacja była słaba, że rozdzielczość niska: dla mnie ta grafa wygląda jak bajka. Jest ładnie, zboczono, śmiesznie, no i trudno – bez opisu raczej ciężko. Genialny dubbing ze starym Stuhrem, ówczesnym milfem – Figurą. A i komentujący lektor też niczego sobie. Chociaż najbardziej zapamiętałem chyba dubbing Janeczki.
W grę grałem dziesiątki razy, chociaż ukończyłem może ze trzy. Muzycznie, to nie moje klimaty – jest jazz, ale tak pasuje do gry, że główny motyw dźwiękowy czasem sobie odpalę.
Dziś już ten gatunek jest prawie martwy, a i ostatnie gry z Larrym to raczej crapy.

Larry 7 Miłość na Fali (1997, 2000 PL)
Ruda laseczka w szpilach i podwiązkach… ech, a ja mam wówczas 13 lat.

Max Payne (2001)
Pierwsza moja wersja Maxa, to angielski verbatimek z giełdy. Potem gdzieś już pojawiła się spolszczona wersja i o dziwo wymagała płyty w napędzie. No i okazało się, że na polskiej wersji jest ukryty plik, który odpala grę – tym sposobem można było grać w grę bez posiadania płyty w napędzie. Nie wiedziałem wtedy o istnieniu programów do zarządzania wirtualnym napędem, ale za to napisałem poradnik na swoją ówczesną stronkę, „jak odpalać polską wersje Maxa Payne, bez płyty w napędzie”. Ot, taka ciekawostka.
Sama gra urzekła mnie swoim ciężkim klimatem (ktoś tam ważny zginął na początku, bez spoilerów:). Na fali popularności Matrixa, był tu też bullet-time. I nie kojarzę wcześniejszej gry ze zwolnionym czasem podczas strzelania. No i grafika – twarz maksa, lecące pociski, interakcja z otoczeniem – to sprawiło, że gra jest w moim TOP10. Przecież jeszcze niedawno grałem na telewizorze kineskopowym w rozpikselowane gry z PSXa, a tu taki pokaz możliwości karty graficznej…
Dziś posiadam oryginał od Cenegi, dwupak z częścią druga.

Max Payne (2001)
Ten screen był chyba nawet w PSX Extreme przy recenzji gry na PS2. A twarz była wklejona Myszaqa:)

Mu Online (2003)
Kiedy Internet w Polsce pomału się popularyzował (Neostrada, radiówki), grało się i w gry online. Dla mnie pierwszym takim mmorpg było właśnie Mu Online. Najpierw grałem z kumplem na serwerze oficjalnym, gdzie exp strasznie wolno rósł i dopiero po dwóch miesiącach ciągłej gry, odważyłem się zejść do dungeonu. Później odkryłem prywatne serwery (rumuński „mu dex”) i tu grało się przyjemniej. Szybciej zdobywało się poziomy, a i była rywalizacja między mną i dwoma kumplami z klasy.
Sama gra była dość prosta, gdzie po prostu wyłączało się mózg i klikało w potworki, zdobywając coraz to wyższy level. Mieliśmy na to nawet sposób i by przyśpieszyć expienie – kładło się coś ciężkiego na klawisz myszki, by postać ciągle rzucała czar/atak. Dzięki temu, można było np. iść spać, a poziom sam się nabijał.
W całej grze były chyba tylko dwa questy, ale mimo tego, było coś co wciągało. Chyba ta cała otoczka online: gildie, pisanie z ludźmi (czy nawet dzwonienie!). Była i wspomniana wyżej rywalizacja z kumplami, zwłaszcza jak widziałem, że prosto po szkole odpalało się grę, a tu jeden już expił…
Pamiętam też, że co do plansz, itemów, przeglądało się polską stronę – kompendium, niejakiego Aikiego (?), gość miał wtedy ze 40 lat. Prawie tyle ile ja zaraz będę miał… a wtedy mieliśmy po 16 lat. Nieźle ten czas zapierdziela. Strona Aikiego istnieje do dziś…
Po latach odpaliłem grę, ale to nie było to samo. Ponieważ brakowało mi kumpli, a granie samemu w grę online, traktuję jak granie offline z botami.

Mu Online (2003)
Na globalu grałem rycerzem, a na prywatnym serwerze elficą (co by typy pomagali i dawali itemki:)

Need For Speed Underground (2003)
Przywołując na myśl tytuł Need For Speed Underground, od razu w uszach mam utwór Get Low.
Nocne, nielegalne wyścigi, laseczki dopingujące, stuningowane fury i brak policji. Tak było w tej części. Do dziś podoba mi się to, że plansze są liniowe, z punktu A do B. Jakoś nie mogę się przekonać do tych dzisiejszych wyścigów z otwartym światem.
Tutaj grało się dla zdobycia coraz to lepszych fur (tuning!), oraz dla… muzy. Ścieżka dźwiękowa to głównie rockowo-metalowe (?) kawałki, ale jest też i ten wspomniany wyżej „Get Low”.
Co jeszcze pamiętam, to laseczki na starcie wyścigu: jak miałeś słabego kompa, to się nie wyświetlały…
Kupiłem po latach oryginał, także mogę w każdej chwili zainstalować i przenieść się do 2003 roku. A filmiki na YT mają pousuwaną muzę przez prawa autorskie, także ten…

Need For Speed Underground (2003)
Sorry za dziwny język na screenie, jakby co to istnieje nieoficjalne spolszczenie.

Serious Sam Pierwsze Starcie (2001)
Jezu, jak ja pragnąłem tej gry po ograniu demka z CD-Action. Chodziłem non stop do Grześka-pirata z pytaniem, czy jest w końcu Serious Sam?!? Ciągle nie było, po latach wiem, że piracka wersja miała jakieś zabezpieczenie i pojawiał się nieśmiertelny przeciwnik, który za nami chodził i w nas strzelał. Tak więc, musiało minąć trochę czasu nim miałem „prawidłową” wersję.
Serious Sam, to bardziej reklama-wizytówka silnika gry, ale że tytuł przyjął się (i sprzedał), to wyszło kilka części. Wielkie plansze, mnóstwo przeciwników… jednym słowem rzeźnia. Całość dopełniała dynamiczna muza, która zmienia się w zależności od tego, czy mamy wielki odcinek do przejścia w samotności, czy mamy multum wrogów na ekranie.
Wrogowie są dość charakterystyczni – np. „bezgłowi bombiarze”, czy „wielkie bydło” (czy co to było), praktycznie każdy z przeciwników był inny, nie różnili się tylko kolorem. W grze była dostępna „encyklopedia”, mogliśmy poczytać o każdym z przeciwników, czy przejrzeć dostępne bronie.
Jak to bywało na początku XXI wieku, większość gier na PC była tłumaczona. Tak było i tutaj. Nie podobał mi się sztucznie obniżany komputerowo głos Sama, aczkolwiek dzisiaj brzmi to i komicznie i nostalgicznie. Posiadam „Złotą Wersję” z Kolekcji Klasyki od Cenegi, która zawiera także drugą część. Po latach wyszła wersja HD na Steam, bez tego dubbingu. A sama marka do dziś jest aktywna – Serious Sam 4 wyszedł w 2020 roku.

Serious Sam Pierwsze Starcie (2001)
Półnagie harpie i wyrzutnia rakiet…

The Longest Journey Najdłuższa Podróż (2000)
Najdłuższa Podróż z… Edytą Olszówką. Cholera, babka wtedy była niezłą laską, oglądałem niby przypadkiem serial Samo Życie i stamtąd ją znałem. Miała charakterystyczny, zachrypiały głos i ten głos wylądował w grze.
W tamtym okresie wychodziło dużo przygodówek point and click, każda była trudna (bez opisu ani rusz) i raczej każda była spolszczona.
Posiadałem wersję Extra Gry w Big Boxie, to własnoręcznego złożenia, bodajże za 29,90 zł. Ech, fajne ceny za oryginały. Szkoda że dziś nie ma jakiejś takiej serii do skolekcjonowania fizycznie na płycie, w pudełku. Samej gry za bardzo nie kojarzę… Graficznie tła był renderowane, postać w 3D, ja jednak wolałem chyba taką grafę animowaną jak np. w Larrym, Ace Venturze, czy Różowej Panterze.

The Longest Journey Najdłuższa Podróż (2000)
No i co ja mam tu wpisać? Czy ta gra rzeczywiście jest moim TOP10?:/

The Sims (2002)
Zabawa w dorosłe życie będąc młodym szczylem. Jednym słowem symulator życia: chodzenie do pracy, podrywanie, zakładanie rodziny, kupno domu… Chociaż ja tam głównie grałem z kodami na nieskończoność kasy (klapaucius?) i nie musiałem chodzić do pracy. Szkoda, że w realnym życiu tak nie można:)
Gra posiada dwa tryby: rzeczywisty w którym Simy chodzą po domu i przy tym muszą dbać o kilka wskaźników, jak np. higiena, poziom głodu, rozrywka. A drugi tryb to budowanie/ projektowanie/ zakup sprzętów.
Można zaprojektować idealny dom, wybudować basen (i zabrać drabinkę), wstawić wielki telewizor, zrobić grilla, zaprosić znajomych. Ot, wirtualny symulator życia.
Część pierwsza to dla mnie nostalgia – wiadomo, ale też przez grafikę w rzucie izometrycznym, nie ma tu żadnych problemów z kamerą (jak w późniejszych częściach).
Co jeszcze pamiętam, to było dużo modyfikacji, które wprowadzały sporo nowych przedmiotów, czy na przykład… mod usuwający cenzurę. Były też pełnoprawne dodatki na płycie, typu Światowe Życie, Zwierzaki, jakieś randki? Nie pamiętam zbytnio, bo grałem 20 lat temu. Wersja którą posiadam (Deluxe Edition) posiada jakiś błąd na nowych systemach i jest problem z sejwowaniem…

The Sims (2002)
Czy ta seria ma jakąś konkurencję?

Worms World Party (2001)
Podobno poprzednie Wormsy – Armageddon były najlepsze, ja jednak zagrywałem się w Worms World Party. Nie chcę tutaj opisywać ani fabuły, ani broni, czy gameplayu.
Dla mnie te Wormsy to granie z młodszą siostrą, od rana do wieczora. Pamiętam, że mieliśmy jeszcze monitor kineskopowy i przy tych Wormsach graliśmy razem, aż do czerwonych oczu… A podobno było tu też sporo misji dla jednego gracza (grałem, strasznie trudne).
Dziś, żeby pograć w Wormsy, trza nabyć wprawy, bo jakoś nie idzie to tak jak kiedyś. Kupiłem na Allegro używkę za prawie stówę, a typ wysłał w takim stanie, że potem musiałem jeszcze regenerować płytę (u Norbiego z PSX Extreme, pozdro).

Worms World Party (2001)
Im więcej wody, tym lepiej – zawsze to dodatkowe ryzyko utonięcia.

Jak widać, głównie są tu gry z okresu kiedy dostałem kompa (2001 rok). Późniejsze lata, myślę że odchodziłem od gier (np. 2004 rok poszedłem do szkoły średniej i gierki zeszły na dalszy plan). Jeszcze później grałem już na PS3, a gdy wróciłem po latach (2015?) do grania na PC, zmieniło się sporo. Napędy pomału odchodziły do lamusa, gry na płytach także. Kupowało się paczki gier z Humble Bundle za 2-3 dolce. W krótkim czasie uzbierałem sporo gier na Steam. Dzisiaj (2023) mam prawie 1000 tytułów w bibliotece. A do tego co czwartek za darmo na Epic są kolejne gry, a przecież jeszcze mam konto na GOG, EA, Uplay… jest w czym wybierać. Chociaż rzadko kiedy kończę dziś jakąś grę.

Kliknij by ocenić:
[głosów: 0 średnia: 0]

3 odpowiedzi:

Dodaj komentarz